Pogoda jakaś taka brzydka, zimno, na trening daleko… Powinnam iść, ba, chce iść, ale… Coś mi ostatnio w biodrze strzyka, może lepiej zostanę… A może lepiej iść?
Czasem pomimo naszej wielkiej miłości, jaką darzymy naszą drugą połówkę (czyt. rurkę) zupełnie nie mamy chęci/siły na trening. Co w takiej sytuacji? Stajemy przed jedną z najtrudniejszych decyzji naszego życia. Do wyboru są dwie opcje: a) Idę mimo wszystko! b) To nie mój dzień, nie idę. A którą opcję Ty wybierasz?
Zarówno opcja a, jak i b ma swoje plusy i minusy. Zaczniemy od tej mniej optymistycznej i wesołej, czyli jak się domyślasz b. Wyobraź sobie, kiedy ostatnio nie było Cię na treningu. Być może było to całkiem niedawno, a może tak dawno, że już nawet tego nie pamiętasz. Teraz przypomnij sobie, co było tego przyczyną? Możliwości jest wiele, a są to m.in. nie chce mi się, jestem zmęczona, jestem chora, mam okres… Są sytuacje, w których lepiej jest zostać w domu, ponieważ kiedy jesteśmy chore czy też kontuzjowane podczas treningu jesteśmy bardziej narażone na zrobienie sobie czegoś gorszego. Co zatem jeżeli powód jest dosyć błahy, czyli po prostu nam się nie chce? Iść czy nie iść? Często gęsto zapada decyzja żeby jednak nie iść, spędzić miłe po południe w dresie i niczym się nie przejmować, ale podejmując taką decyzję musimy liczyć się z konsekwencjami, bardzo ciężkimi konsekwencjami. Po pierwsze i najważniejsze tracimy trening, na którym mogłybyśmy się sporo nauczyć. Po drugie grozi to popadnięciem w lenistwo, zwłaszcza przy takiej jesienno-zimowej pogodzie. Takie lenistwo może doprowadzić do częstego opuszczania treningów. Dzięki pytaniu, a co jeśli pójdziesz na trening mimo lenistwa, przechodzimy płynnie do wersji a. Przy podjęciu takiej decyzji możesz czuć się w 100% bezpieczna przed lenistwem. Z tej decyzji wynika też wiele korzyści, takich jak nowe umiejętności, miło i zdrowo spędzony czas, lepsze samopoczucie i ogólnie mówiąc SZCZĘŚCIE. Tak, każdy trening jest ogromną porcją endorfiny, które zalewają nasze ciało na kilka dobrych dni. Potem następuje natychmiastowa tęsknota za kolejnym treningiem i przychodzimy na niego z jeszcze większą chęcią i mobilizacją. Dobra, znowu zamknij oczy albo przynajmniej wyobraź sobie sytuację, w której zdecydowałaś się iść na trening. Czy widzisz jak wchodzisz zmarnowana do szatni, potem na salę i w klika chwil zamieniasz się z małego robaczka w pięknego motyla pełnego energii i jak małpka mogłabyś skakać z rurki na rurkę. Zrobiło się dziko, więc wracamy na ziemię. Co byś nie powiedziała, właśnie tak to wygląda. Z każdego treningu wracasz zmęczona, już wybierasz numer na pogotowie, ale… powiedz szczerze. Lepsze jest to, czy niedosyt, że opuściłaś trening? Odpowiedź wydaje się prosta.
Zawsze możesz poprawić sobie humor jeszcze przed treningiem (wtedy pójdziesz na niego z większą radością). Opcji jest wiele, ale najlepiej żeby było to coś związanego z rurką. Proponuję Wam moich ulubieńców, czyli Control – Workout Wear oraz Pole Star Accessories. Najpierw możecie sobie kupić piękne ubranko, uszyte rękami miłości do pole dance. Odzież w 100% profesjonalna, poczujesz się jak komfortowo dzięki idealnym wycięciom i wkładkom umieszczonym w topie. A jeżeli będziesz miała jakikolwiek problem to do Twojej dyspozycji jest przemiła osóbka, która potrafi rozwiązać chyba każdy problem. A jeżeli jesteś właścicielką/em studia albo kursantem i chcesz aby katalog Control – Workout Wear zagościł u Ciebie na dobre to pisz do nich śmiało. Potem możesz dokupić sobie kilka drobiazgów. Torba lub plecak, żeby mieć w co zapakować swoje nowe ubranka. Shaker czy Pole Star Diary, żeby w torbie nie było za pusto. I na koniec kubek oraz case, żeby pokazać całemu światu, że jesteś pole dancerką. Zakupy zrobione? To ruszaj na trening!
Zdjęcie: Marzec Photo Strój: Control – Workout Wear Studio: Spin – Up Centrum Aktywności Fizycznej
Podobał Ci się ten tekst? Zostaw komentarz!