Kiedy zaczynamy trenować pole dance jest to jakieś zaskoczenie wśród najbliższych osób. Zazwyczaj (przynajmniej w moim przypadku) w naszym najbliższym środowisku nie ma osób, które też trenują. Pole dance funkcjonuje już od wielu lat, ale nadal jest to nowość w Polsce. Zaskoczenie + brak wiedzy = PYTANIA. Oczywiście nie ma w tym nic złego i ja zawsze z chęcią odpowiadam na wszystko. Stało się to moją pasją, dlatego mogłabym mówić o tym godzinami. Jakie pytania słyszę najczęściej? Myślę, że zgodzicie się ze mną przynajmniej w paru punktach.
1) CZY TO BOLI? – jasne, że boli i to jak! W sumie to to zawsze boli, tylko po pewnym czasie pewne obszary naszego ciała juz się do tego bólu przyzwyczajają. Nawet profesjonalne pole dancerki mają siniaki, bo na to nie ma reguły. Choćbyś ćwiczyła wiele lat to zawsze rroche zaboli. W końcu obijamy, obicieramy się o metalową rurę. Podsumowując, boli jak cholera, ale warto.
2) JAK TY SIĘ TRZYMASZ? – szczerze mówiąc, sama oglądając zdjęcia bliźniaków, skorpionów czy innych cudów, nie mogłam zrozumieć jak można się trzymać tylko pod kolanem? Jak się okazało, da się i to całkiem prosto. Wszystkim kieruje nasza psychika. Panicznie boję się, że spadnę, wiec choćby mnie ściągali to nie puszcze.
3) CZY TO JEST CIĘŻKIE? – wydaje mi się, że pole dance jest ciężki jak każdy sport. Potrzeba dużo siły i pracy, żeby coś osiągnąć. Pracują nam mięśnie każdej części ciała. Nie ma tak, że z czasem jest łatwiej. Przechodzimy na kolejne poziomy trudności, wiec jest trudniej. Czasem w połowie zajęć nie czuję już rąk i nawet zwykłe wejście sprawia mi ogromne trudności. Jest ciężko, ale jest o co walczyć.
4) JAK REAGUJĄ NA TO INNI? – w sumie różnie. Wszyscy, którzy mnie znają są przede wszystkim zdziwieni, że daję radę, bo wcześniej nie miałam wiele wspólnego ze sportem. Na początku jest lekkie niedowierzanie, ale potem hmm.. podziw? Sama nie mogę wyjść z podziwu, gdy widzę swoje zdjęcia z rurki, bo chyba do końca jeszcze w to nie wierzę. Nie wierzę, że się odważyłam i dałam radę. Jeszcze na szczęście nie spotkałam się z osobą, która prosto w twarz powiedziałaby mi, że to co robię kojarzy się ze striptizem. I mam nadzieję, że nie będę musiała się denerwować i tłumaczyć tego po raz setny.
5) ILE TO KOSZTUJE, JAK CZĘSTO CHODZĘ NA ZAJĘCIA, JAK WYGLĄDAJĄ ZAJĘCIA? – czyli wszystkie pytania typowo organizacyjne. Jest to drogi sport, dlatego na razie uczęszczam tylko raz w tygodniu. W którymś poście już szczegółowo opisywałam jak wyglądają zajęcia, także nie będę Was zanudzać jeszcze raz. Długo czekam na kolejne zajęcia, ale nie spieszy mi się. Pomału osiągnę swój cel 🙂
A Wy jakie pytania dostajecie najczęściej? Czekam na Wasze komentarze! A jeżeli jeszcze nie trenujesz, a chcesz o co zapytać zapraszam na mojego Facebooka, gdzie odpowiem na wszystkie wiadomości 🙂
A na koniec motyl, w końcu się udało!
Czyżby na tyłku siniaki w postaci małych kropeczek? Mam to samo, trenuję od trzech miesięcy i co prawda chwilami się załamuję…ale szczerze mówiąc czytając Twoje wpisy poczułam, że nie tylko ja tak mam i od razu zrobiło mi się lepiej 😉
Nie tam mam ślady, akurat nie po siniakach 😛 Dziękuję za takie miłe słowa i życzę jak najwięcej sukcesów na rurce! Nie ma się czym załamywać. Każda z nas to ma, tylko nie każda mówi o tym głośno 🙂
A czy motyla nie robi się w powietrzu? N djeciu wygląda jakbyś trzymała się tuż nad materace dotykając go.
Po prostu już przy robieniu zdjęcia zsunęła mi się ręka. Udało mi się go zrobić pierwszy raz, więc nie jest jeszcze perfekcyjny 😉
Ja trenuje od 1,5 miesiaca (z braku studia w okolicy – sama w domu), a juz niestety spotkalam sie z dziwnymi reakcjami. Staram sie tym nie chwalic, ale zdarzylo sie, ze odwiedziajacy mnie znajomy zaczal sie robic zarty na widok rurki, niedawno tez bedac na wizycie u ortopedy postanowilam poinformowac lekarza (wydawalo mi sie to istotne), a ten zaczal sie smiac. Mam to gdzies prawde mowiac, swiadczy to tylko o nich i o ich braku wiedzy 🙂 Stracili w moich oczach, a ja robie to co kocham i sprawia mi to ogromna radosc. Przede mna pierwsze warsztaty, jestem troche przerazona, ale postanowilam „chwycic byka za rogi” 😀
Dzieki za motywujace wpisy 🙂 Pozdrawiam
Jestem pełna podziwu, że trenujesz sama w domu! Chyba bym się nie odważyła. Nie warto przejmować się opiniami innych, to świadczy tylko o ich głupocie. A lekarz? Świadczy to tylko o tym, że chyba powinien zmienić zawód. Powodzenia na warsztatach i dużo wytrwałości! Dziękuję za miłe słowa :* Pozdrawiam 🙂