Głód na więcej, czyli zbyt mało zajęć

Idziesz na pierwsze zajęcia. Wszystko jest takie nowe, stresujące i zarazem niesamowite. Z jednej strony chcesz wskoczyć na rurę, a z drugiej boisz się (nawet sama nie wiesz czego). Czekasz na następne zajęcia, i następne i.. następne. W końcu zakochujesz się w rurce. Dosłownie. Kochasz wszystko, co jest z nią związane. Wracasz z treningu i czekasz na następny, a z każdymi zajęciami zakochujesz się jeszcze bardziej. Do czego Cię to w końcu doprowadza? Do tego, że stajesz się typową pole dancerką. Ja też w końcu doszłam do tego etapu. Robię rzeczy, które jakby się nad tym głębiej zastanowić są… W sumie nie trzeba się zastanawiać, po prostu są nienormalne. Stojąc w autobusie mierzę rury, czy są grube czy chude, czy by się nadawały. Gdy idę ulicą patrzę na każdy znak drogowy (jeszcze ich nie macałam) i wymyślam układy taneczne. Z dumą patrzę na każdego siniaka, im większy tym lepszy. Wychodząc z zajęć, kiedy czuję każdy swój mięsień i najchętniej nie ruszałabym się z miejsca, mam ochotę tam wrócić i ćwiczyć cały czas. No to w sumie w czym problem? Chcesz ćwiczyć, to wracaj i ćwicz. Nie widzę zbyt wielu przeszkód, ale dwie są dosyć znaczące.
1) Zbyt mało czasu. Zawsze brakuje mi czasu, jednak biolchem zobowiązuje. Jeżeli na tygodniu są zajęcia mojej grupy, to albo za późno, albo za wcześnie, albo zupełnie mi nie pasują. No dobra, ale już nie przesadzajamy, jakbym chciała, to na pewno znalzłabym czas. I tu pojawia się drugi problem.
2) Za mało pieniędzy. Niestety nie zarabiam, więc pieniędzy za dużo do dyspozycji nie mam. Cena za karnet na 4 wejścia to jakieś 115zł. I to jest chyba największy problem. Tego na razie nie zmienię, więc pozostają mi zajęcia jeden raz w tygodniu i głód na więcej.
Teraz czekam na każde zajęcia z niecierpliwością, ale nie zawsze tak było. W swojej rurkowej nauce przeszłam już okres zniechęcenia. Nic kompletnie mi nie wychodziło, opadłam z sił i miałam w sumie dosyć rurki. Okropnie się czuję jak sobie o tym pomyślę. W tamtym okresie nie czekałam na następne zajęcia, tylko szukałam powodu żeby na nie nie iść. Było to spowodowane tym, że przychodząc na zajęcia nie mogłam wykonać żadnej figury. Załamałam się, że już się do tego nie nadaję, a wystarczyło przyłożyć się trochę bardziej.
Na szczęście, chyba tylko dzięki mojemu chłopakowi, wzięłam się za siebie i wróciłam do formy. Teraz idąc do szkoły myślę o rurce. Odliczam dni do następnych zajęć i myślę, czego się nauczę. Czekam na to, aż w końcu będę mogła mieć rurkę w domu i ćwiczyć, kiedy tylko chcę.
Zawsze mi mało. Zbyt mało zajęć. Myślę, że czuje to każda pole dancerka, kocha swoje siniaki i mierzy średnicę każdej napotkanej rurki, ale przede wszystkim czeka na następne zajęcia. Tak, to jest troszkę (albo bardzo) nienormalne. Dlatego z niecierpliwością czekam na wtorkowe zajęcia 🙂

image

Podobał Ci się ten tekst? Zostaw komentarz!