Myślę, że zajęcia w każdym studiu, z inną instruktorką wyglądają inaczej. Ja natomiast opiszę Wam, jak wygląda moja jedna godzina w tygodniu na sali treningowej.
Każde zajęcia rozpoczynamy rozgrzewką. W zależności od poziomu zaawansowania i tego, co będziemy robić na danych zajęciach jest ona różna. Zdecydowanie na początku była krótsza i mniej męcząca, teraz zabiera ona połowę czasu i.. połowę siły. Rozgrzewka składa się z ćwiczeń wzmacniających ale też rozciągających. Skupiamy się przede wszystkim na odpowiednim rozgrzaniu barków, ale nie mniej ważne są także wszystkie inne części ciała – tj. plecy, brzuch, głowa i nogi. Podsumowując wzmacniamy całe ciało – od czubka głowy do palców u stóp 🙂
Na każdych zajęciach robimy coś zupełnie innego. Wprowadzamy coś nowego lub męczymy rzeczy, które nadal nam nie wychodzą. Zazwyczaj ćwiczymy na rurkach statycznych, obrotowe są wprowadzane w mojej szkole na poziomie podstawowym 2. Gdy pierwszy raz miałam ćwiczyć na obrotowej rurze byłam bardzo podekscytowana, bo przede wszystkim cudownie to wygląda! Jednak jak doszło co do czego, to okazało się, że nie jest tak łatwo. Przede wszystkim trzeba panować nad szybkością, wystarczy trochę za mocny zamach i błagasz żeby ktoś Cię zatrzymał. Takie zajęcia podchodzą bardziej pod pole fitness, bo zdecydowanie kładziemy nacisk na dokładność w wykonywaniu figur i wzmacnianiu ciała. Typowy pole dance poznajemy na zajęciach, kiedy ćwiczymy układy. W końcu wszystkie figury łączą się w spójną z muzyką całość. Czasem moja instruktorka lubi się pośmiać i mówi: „No to pokażcie mi układ 1”. Żadna z nas nie jest w stanie zapamiętać tych układów. A czasem dorzuci jeszcze żarcik i powie nazwę figury, którą mamy wykonać. Chyba w życiu tego nie spamiętam.
Ostatnie minuty treningu poświęcamy na ukochane rozciąganie. Moja grupa liczy zaledwie 4 osoby na 5 rurek, a czasem przychodzimy tylko we dwie, dzięki czemu nasza trenerka może szczególnie dopilnować naszych wyprostowanych kolan czy pleców. Ostatnio dochodzi do tego, że staje na moich nogach, jednocześnie dociskając plecy drugiej dziewczyny. Mimo płaczu, krzyków i błagań nie odpuszcza zarówno tutaj, jak i przy wykonywaniu każdej innej figury. Jak nie zrobisz 5 powtórzeń razem z resztą, to robisz trzy razy więcej sama. Nie ma przeproś.
Na koniec z treningu wychodzę zmordowana, ale szczęśliwa. Czuję, ze robię to, co kocham i w dodatku robię to dobrze. Czasem z niecierpliwością czekam na kolejny trening, a czasem modlę się, żeby jakoś to przedłużyć.
Natomiast na koniec tego wpisu wstawiam krótką część jednego z moich układów i zapraszam na kolejny wpis, w którym „usłyszycie” najczęściej wypowiadane słowa na zajęciach 🙂
https://www.instagram.com/p/93tSKSCN_q/?taken-by=xprincessanniex
[…] O tym, jak wygląda trening pole dance też już było, też polecam zajrzeć –> https://marzecnarurceblog.wordpress.com/2016/01/03/jak-wygladaja-zajecia-pole-dance-i/. To o czym będzie teraz? To nie będzie post dla kogoś, kto nigdy nie uczestniczył w zajęciach […]